piątek, 5 października 2012

Polecane preparaty

1. Olej raganowy:
Posiada dużą zawartość witaminy E, która chroni nasz organizm przed starzeniem się komórek. Ma duży udział w walce z utleniaczami. Jest nazywany ELIKSIREM MŁODOŚCI
Działanie:
  • na przesuszone i łamliwe włosy
  • zwalcza łupież skóry
  • pomocny przy rozdwoajających się paznokciach
  • głęboko nawilża skórę
  • przyśpiesza gojenie ran, oparzeń, odleżyn, odmrożeń
Jest również zalecany:
  • w walce ze zmarszczkami, przedwczesnym starzeniem się skóry
  • pomaga zredukować zmarszczki, przez odbudowę warstwy hydrolipidowej
  • ma właściwości silnie nawilżające, ujędrnia i napina skórę
  • chroni przed działąniem szkodliwych dla cery czynników zewnętrznych jak: słońce, wiatr, zimno, stres
  • ma duże zdolności regenerujące skórę

czwartek, 4 października 2012

Zaakceptuj swoje ciało

Ciało, które wybieramy sobie domaga się od nas akceptacji. Spotkałam się z wieloma kobietami, które narzekają na swój wygląd, sylwetkę, włosy. Nie potrafią dostrzec piękna, które w sobie mają.
Warto każdego dnia poświęcić kilka chwil na stanięcie przed lustrem i powiedzenie: "to ja...(imię), mam ciało, które wybrałam. Podoba mi się w nim..." . Wysil się i znajdź cechy, które podobają się tobie...oczy, włosy, pełne usta...Następnie przejdź do sylwetki niżej i spójrz. Ważne jest, aby skupić się na atutach swojego wyglądu. Podziękuj Wszechświatowi (Bogu) i sobie.
Jeżeli będziesz wykonywać to ćwiczenie codziennie, zaczniesz naprawdę doceniać i akceptować siebie.
Akceptacja wiąże się również z dostrzeżeniem tego, co możesz upiększyć (nie w wyniku operacji plastycznej), ale naturalnie. Zadaj sobie pytanie: "co dziś mogę zrobić dla swojego brzuszka? Dziś! Teraz! Pomysły przyjdą same. Np. jeżeli myślisz o zmniejszeniu go, zapisz się na gimnastykę, kup płytę z ćwiczeniami, dziś ustal, jakie produkty ograniczysz. Od wielu osób, które planują dietę często słyszymy: pójdę jutro, kupię jutro, zapiszę się następnego tygodnia, bo ten mam intensywny. W nieskończoność przekładamy i dalej narzekamy, że nic się nie zmienia.
Dobrze jest każdego dnia wyznaczyć sobie kilka minut (dla zabieganych), godzinę na swoje domowe SPA. Zatroszcz się o swoje ciało - teraz! Jednego dnia: dłonie; drugiego: stopy; kolejnego inną część, itd. Kobieta, która troszczy się o swoje ciało, staje się z nim "zaprzyjaźniona", co skutkuje tym, że inni również zaczną cię dostrzegać, jako kobietę atrakcyjną.

wtorek, 2 października 2012

Rola kobiety c.d

W momencie gdy kobieta (matka) zaczyna iść drogą rozwoju, zaczyna uświadamiać sobie pewne schematy w rodzinie, członkowie tych rodzin często postrzegają tę zmianę jako zagrożenie. Rodzice, krewni, małżonkowie lub dzieci widzą, że inaczej mówi, postępuje, obala stare wzorce. Sama wielokrotnie słyszałam, że robię w domu rewolucję. Taka kobieta, w ich mniemaniu staje się niebezpieczna, ponieważ dojrzewa do zmian. Wprowadza niejako chaos. Rodzina przyzwyczajona do uległości i myślenia stereotypowego nie może się odnaleźć. W tym momencie bardzo ważna jest reakcja małżonka – partnera.  Tak naprawdę jest to dla niego „życiowy egzamin”. Albo daje przyzwolenie na tę transformację, szanując wolność partnerki (partnera), albo pojawia się w nim bunt. 
W mojej pracy spotkałam wiele małżeństw. Spośród tych, które niestety nie znalazły wspólnego porozumienia, zdarzyli się partnerzy, dla których rozwój duchowy był wyzwaniem. Postanowili pójść jedną, wspólną drogą.  Przykładem niech będzie świadectwo osoby, która poprzez medycznie nieuleczalną chorobę, rozpoczęła swój rozwój, jednocześnie uratowała rodzinę. Duże uznanie dla należy się towarzyszowi życia, który mając wolną wolę pozostał w rodzinie.

 „Znamy się od szesnastu lat, a od trzynastu jesteśmy małżeństwem. Dwanaście lat temu przyszła na świat nasza córka. Na początku małżeństwa było cudownie, docieraliśmy się, budowaliśmy nasz wspólny azyl i nagle w tym całym szczęściu nasze drogi zaczęły się rozbiegać. Żyliśmy pod jednym dachem, ale każdy osobno, wręcz cieszyliśmy się ze swoich niepowodzeń. Pojawiały się sprzeczki, kłótnie i w końcu awantury. Świadkiem tego była nasza córka. Między „młotem a kowadłem”. My zapatrzeni w samych siebie, w swoje cele i dążenia. Nie liczyło się dobro rodziny, do domu nie było po co wracać. Uciekaliśmy od siebie i swoich problemów…od dziecka, które miało łączyć, być symbolem naszej wielkiej miłości. Mała chorowała, najwyraźniej dawała do zrozumienia, że nie jest dobrze. A my? Nadal ślepi. Biegaliśmy od lekarza do lekarza, wracając do domu, w którym brakowało ciepła i miłości, tak potrzebnych, by być zdrowym. Córeczka jednak była silniejsza, przetrwała. Zaczęło być „normalnie”. Pojawił się spokój o jej zdrowie, ale nadal brakowało ciepła domowego. Zatraciliśmy siebie daleko od prawdziwego Boga, wiary i nadziei. Bez celu.
Wtedy pojawiły się  pierwsze symptomy mojej choroby. Bolała mnie głowa, byłam wiecznie zmęczona, nie miałam sił. Po długich badaniach, diagnoza – stwardnienie rozsiane! Nie zadawałam pytania: dlaczego ja? Zaakceptowałam to, mój mąż był przy mnie, ale nieobecny. Odwiedzał w szpitalu, przynosił czyste ubrania, owoce, ale nadal uciekał. Baliśmy się oboje tej próby, nie rozmawiając ze sobą. Szukaliśmy w sobie wsparcia, ale trudno było je odnaleźć. Łatwiej było rozmawiać z kimś obcym o swoich lękach niż ze sobą. Rok temu spotkaliśmy „anioła”, a raczej ona nas spotkała. Od tego czasu oczy zostały nam na nowo otworzone. Przebudziliśmy się…to kawał ciężkiej pracy, ale podjęliśmy ją z mężem. To było zmaganie o zdrowie, ale również o nas, o naszą miłość.  Początki były trudne, ale z zapałem w oczach i sercach podjęliśmy ten trud. Lidka pokazała nam drogę, którą nie tylko chcemy kroczyć (wręcz biec), bo u celu jest Jezus, który woła ciągle, by nie zostawać w tyle. Odnaleźliśmy na nowo siebie. Pokochaliśmy znów prawdziwą miłością. Wiemy, że choroba była nam potrzebna, by uwierzyć, by jako rodzina odnowić się. Dziś jesteśmy świadomi swojej obecności w życiu. Celebrujemy każdą chwilę i cieszymy się, że jesteśmy rodziną, że wiemy co ważne dla drugiej osoby.  Jesteśmy pełni wiary, nadziei i miłości.
Nasza córcia, to wspaniały dar, który uczy nas życia. Stała się wesołą, pełną energii nastolatką. A ja dziś mówię: „jestem zdrowa”! Dziś jesteśmy szczęśliwi, na drodze rozwoju duchowego, „pogubiliśmy” wielu znajomych, przyjaciół, nie każdy potrafił nas zrozumieć, ale na ich miejsce pojawili się nowi, wartościowi, bogaci duchowo ludzie. Potrafili nas zrozumieć, a nawet pokazać nowe cele, wyzwania…więc biegniemy razem! Dziś rozumiemy, że przez ludzi usłyszeliśmy głos samego Boga. Pokazał, jak piękne jest życie w zgodzie z samym sobą. Przekonaliśmy się, że największym szczęściem dla rodzica jest widok uśmiechniętej buzi dziecka.”

piątek, 28 września 2012

Rola kobiety w rodzinie

W ostatnich latach pisze się i czyta sporo na temat rozwoju duchowego i osobistego. Samo sformułowanie zachęca nas do przemiany i dążenia do lepszego życia na polu duchowym i osobistym. Wraz z tym terminem pojawiło się wiele stron internetowych, czasopism a sam rozwój duchowy stał się terminem popularnym.  Możemy poznać wiele metod i narzędzi proponowanych przez terapeutów, w celu podniesienia świadomości zarówno swojej, jak i ziemi. Wielu z nas korzysta z tych pomocy dokonując wielokrotnie trafnych wyborów. Najczęściej jednak bywa, iż zaczynamy szukać pomocy w zakresie niekonwencjonalnym pod wpływem bolesnych doświadczeń i przez całkowite wypalenie. Często nieuleczalna choroba staje się bodźcem do zastanawiania się nad przyczyną i jej sensem. 

Wejście na drogę przemiany duchowej i osobistej wymaga, abyśmy zmienili swój sposób postrzegania ludzi, świata, swojego zachowania.  Stajemy się bardziej świadomi i zaczyna nas to intrygować.  Podejmujemy pracę nad sobą, dokształcamy się, bierzemy udział w warsztatach i zauważamy, że przestajemy oceniać innych. Nagle stwierdzamy, że odkryliśmy swoją drogę, powołanie i chcemy przenieść to na płaszczyznę życia rodzinnego.  Nietrudno zauważyć, że tym bodźcem do zmiany zasad w rodzinie stają się kobiety. Kiedy zaczyna budzić się ich świadomość, często zamiast wsparcia słyszą,  iż „bawią się w terapię”, „poszły za złem” lub po prostu „odbiło im”. Takie niezrozumienie istoty wzrostu duchowego najbardziej bolesne jest w najbliższych rodzinach.  Dlaczego? Ponieważ zaczynając od pracy nad sobą i zmieniając siebie, zaczynają przechodzić do działania.

W Polsce panuje powszechne przekonanie, że kobieta, gdy już raz zwiąże się z partnerem, to powinna poświęcić się rodzinie, nawet za cenę swojego szczęścia i rozwoju. Wyznacznikiem jak wspaniałą jest kobietą i matką jest poziom jej cierpienia i poświęcenia. Wymaga się od kobiet, aby wychowywały dzieci będąc do ich dyspozycji przez większość czasu. Mężowi powinna służyć i znosić lekceważenie, bicie, alkohol, bo wówczas jest kobietą wartościową.  Bardzo często kobieta, która wyjeżdża na warsztaty lub bierze udział w spotkaniach podejrzewana jest o zdradę. Mówi się o niej egoistka, matka bez serca dla swej rodziny. Więc uczestniczy w spotkaniach wbrew najbliższym lub oszukując. To jest cena, jaką płaci za bycie sobą. Na największe niezrozumienie istoty duchowego rozwoju narażone są kobiety ze strony kościoła katolickiego. Według wiary takiej kobiecie nie wypada odejść od partnera, pomimo, że jest przez niego zdominowana. Nie wypada jej mieć swego zdania na temat religii, ponieważ to kłóci się z pojmowaną moralnością. Nacisk kładzie się również na pozostawanie w pełnej rodzinie nawet gdy dzieci widzą nieporozumienia i są świadkami toksycznych relacji pomiędzy mamą i tatą. Dzieci są „papierkiem lakmusowym” swoich rodziców. Są mądrzejsze niż wielu z dorosłych. Przyjmują wzorce zachowań i przekonań swoich rodziców. Uczą się rozwiązywać  problemy pod wpływem tych samych emocji dorosłych. Kobieta, która pozostaje w negatywnych relacjach ze swoim partnerem daje przykład swojej bezsilności.  Bardzo ważna postawa matki jest w przypadku, gdy wychowuje córeczki. Czy tego chcemy czy nie, dziewczynki dobierają sobie najczęściej partnerów podobnych do swych ojców, ponieważ nauczyły się od swej matki konkretnego nawyku w stosunku do ojca. Pracując jako terapeuta i doradca zauważam  to zjawisko bardzo często.

Pełna rodzina dla dzieci jest bardzo ważna i nic jej nie zastąpi, ale pod warunkiem, że każdy jest na swoim miejscu, że  małżonkowie są dla siebie wsparciem i idą w jednym kierunku. Niestety często gdy kobieta zaczyna rozwijać się a mężczyzna pozostaje wciąż na tym samym etapie dystans między nimi rośnie. Brak porozumienia, komunikacji i tych samych wartości.  Osoba na drodze transformacji nie ma wręcz prawa narzucać swoich wyborów i wartości. Rozsądek nakazuje, aby pozostawić prawo wyboru partnerowi,  ponieważ tylko w ten sposób dajemy dowód miłości najczystszej. Kobiety, które w swej mądrości dostrzegają dysfunkcje w rodzinie mają wręcz obowiązek stawiania zasad i mówienia „nie zgadzam się”. Nie można godzić się na zachowania agresywne, pełne manipulacji i szantażu.  Z pełnym szacunkiem, czy to są rodzice, współmałżonek, czy współpracownik nie należy godzić się na brak szacunku i emocjonalny szantaż.

Czynnikiem często powodującym  tkwienie w nieuzdrowionych relacjach, starych schematach jest lęk przed zmianami. Kobiety często pozostają same z dziećmi bez wsparcia.  Używa się terminów pogardliwych o kobietach, które zdecydowały się na rozwód lub rozłąkę. Społeczeństwo przerzuca odpowiedzialność na nie, ponieważ w ich myśleniu to one powinny brać odpowiedzialność za rodzinę. Wymaga się od nich, aby były zarówno matką, jak i ojcem.  Trudno więc nie zauważyć, iż wiele kobiet zatraciło swą kobiecość. Widoczne jest to w stylu ubierania się. Panuje moda wśród kobiet i dziewcząt na noszenie spodni, a u wielu z kobiet wręcz dominuje energia męska. Wypierają swoją kobiecość, ponieważ w rodzinach spoczywa na nich obowiązek bycia zarówno matką, jak i ojcem. Walczą o zachowanie i przetrwanie rodziny, zaś walka jest symbolem męskości. Dostrzegamy również, iż coraz więcej kobiet nie akceptuje swej kobiecości i swego ciała. Przejawia się to w dążeniach za wszelką cenę do idealnej sylwetki, w nadwadze, w operacjach plastycznych lub tłumieniu energii seksualnej.  

Kiedy weszłam na drogę rozwoju duchowego jako żona i matka dwóch córek, odnalazłam spokój i zrozumienie. Wszystkie szkoły i studia, które do tej pory ukończyłam nie dały mi tego, co droga przemiany. Zauważyłam, że jestem bardziej świadoma mojej osoby, sytuacji, które mnie spotykają, mniej kontroluję i nie oceniam innych ludzi. Ale wraz z tym zachwytem przyszło odczucie niespełnienia jako kobieta, matka i żona. Emocje tłumione od dzieciństwa, przekonania o cierpieniu, niewygodne relacje, zaczęły mi uwierać. Zrozumiałam, że jestem oddzielona od swej istoty. Pojawił się wewnętrzny dyskomfort i lęk przed nieznanym, przed opinią przyjaciół i znajomych. Rodzina nie akceptowała moich wyborów i odrzuciła. Pomimo tego postanowiłam zmierzyć się ze swoimi lękami. Zmieniłam pracę i wyprowadziłam się z rodzinnego miasta. Straciłam wielu „przyjaciół”, ale w ich miejsce pojawiła się rodzina duchowa, wspierali mnie i byli ze mną.  Rozstałam się z mężem, pomimo tego, że małżeństwo w kościele jest dla mnie bardzo ważne. Mam bardzo mądre córki, które każdego dnia pokazują mi, jak być mamą i zachować swą kobiecość. Są moimi aniołami stróżami. Na drogę rozwoju weszłam ponad trzy lata temu. Bardzo wiele dała mi praca nad sobą, analizowanie przekonań, zachowania, ale najwięcej odwagi i siły dały mi podejmowane decyzje i działania.  Gdy robisz krok do przodu, lęk odchodzi. Jestem dumna, że jestem kobietą!

„Nie pragnij, aby to co robisz było łatwiejsze. Pragnij, abyś to Ty był lepszy”.

wtorek, 25 września 2012

Ciało i duch - jedność

Prawdziwe piękno kobiety pochodzi z jej wnętrza. W ostatnich czasach zaistniały tendencje do eksponowania ciała poprzez skromne stroje, opaleniznę, szczupły wygląd. Wiąże się to z nieustanną kontrolą wagi i stosowania rozmaitych skutecznych diet. Przeglądając zdjęcia pięknych modelek, każda młoda dziewczyna marzy o idealnej sylwetce i proporcjach.

Niestety poświęcając sporo czasu na korygowanie ciała i sylwetki zapomina się o pielęgnowaniu wnętrza. Piękna kobieta, to kobieta dbająca w sposób harmonijny zarówno o ciało, jak i ducha. Dostrzegając piękno zewnętrzne dobrze jest w takiej kobiecie dostrzec piękno wewnętrzne.

Duch i ciało powinny być ze sobą spójne. Istnieją salony piękności , które są prawdziwą ucztą dla ciała. Proponuję salon piękności dla ducha i ciała.